Mama w pracy zdalnej
Home Office ma wiele zalet – wstaję później, nie martwię się korkami, parkingiem i opłatami za benzynę, a koszule i spódniczki zamieniłam na wygodny dres. Jest jednak pewien szkopuł – w domowym biurze są nie tylko inne warunki, ale również towarzystwo. - Julita Moczko, Ambasadorka PowerUp
Nowa rzeczywistość
Gdy w marcu wychodziłam z biura po raz ostatni, sądziłam, że wrócę za tydzień lub dwa, a minął już prawie rok... Praca z domu jest wygodna, ale przyznam szczerze - z utęsknieniem czekam na dzień, w którym włożę na siebie coś innego niż dres i wyjdę z domu na co najmniej 8 godzin. Moje marzenie - spotkać znajomych w biurowej kuchni. Kto by pomyślał rok temu? ;)
Dzieci na pokładzie
Wszystko miałam pod kontrolą, gdy zawoziłam dzieci do szkoły/przedszkola i wracałam do domu, żeby pracować w samotności. Schody zaczęły się, gdy córka (7 lat) rozpoczęła naukę zdalną. Trzeba być naprawdę bystrym i zwinnym (jak w Agile), żeby nadążyć za dynamicznie zmieniającym się planem lekcji i pilnować, by dziecko nie przegapiło zajęć, odrabiało i odsyłało zadania na czas i zawsze miało pod ręką wszystkie potrzebne do lekcji materiały.
Trudności i wpadki – nauka na błędach
Początki były trudne. Codziennie pracowałam w innym miejscu i kolejnego dnia rano szukałam komputera, myszki lub słuchawek. Już nawet nie wspomnę o bólu kręgosłupa po tym, jak wpadłam na pomysł, żeby pracować w kuchni, siedząc na wysokim krześle. Zresztą, okazało się dość szybko, że im bliżej lodówki, tym gorzej nie tylko dla kręgosłupa, ale również dla figury.
Gdy nie zaplanowałam dobrze dnia, w porze obiadowej nie miałam nic do jedzenia i musiałam sięgać po zapasy z zamrażalnika.
Zdarzyło się kilka razy, że zostawiłam na biurku telefon służbowy i wyszłam na chwilę do ogrodu lub piwnicy. Pech chciał, że akurat wtedy ktoś dzwonił, a synek (5 lat) odbierał i ucinał sobie z kimś pogawędkę. Teraz wiem, że muszę nosić telefon przy sobie, żeby już żaden dyrektor oddziału nie usłyszał od dziecka np., że poszłam po ziemniaki (w tym miejscu dziękuję wszystkim pracownikom sieci za wyrozumiałość).
Wpadek było więcej, ale wyciągnęłam wnioski i wdrożyłam w życie kilka rozwiązań, które pomagają mi przetrwać.
Organizacja czasu i przestrzeni
Znalazłam w domu stałe miejsce do pracy i zawarłam umowę z dziećmi – nie mogą zabierać moich rzeczy, a ja nie będę ruszać ich zabawek (przed umową bywało różnie).
Zaczęłam używać kalendarza książkowego do zapisywania najważniejszych zadań (moich i córki).
Wyznaczyłam również kilka stałych punktów dnia i przerw, które spędzam razem z dziećmi. Po każdej przerwie wracam do pracy, a dzieciaki wiedzą już, że wtedy muszą zająć się sobą. Oczywiście trudno się pracuje, gdy dziecko co 5 minut przychodzi i mówi: „nudzi mi się, co mam robić?”. Nam z pomocą przyszła lista, na której umieściliśmy wszystkie ulubione gry i zabawy. Łatwiej wybrać coś z listy niż wymyślać na poczekaniu.
Poza tym prawie codziennie organizuję konkurs, np. na wykonanie obrazka, zrobienie najwyższej wieży z klocków, zbudowanie z kartonu budy dla pluszowego psa itp.
Ratuje nas również dzwonienie do koleżanek na Teams’ie lub przez WhatsApp’a do babci. Babcia może przez telefon poczytać książkę lub pomóc w lekcjach.
Na czarną godzinę zostawiamy bajki lub gry na komputerze (bywa, że mamy czarne dni…).
Dzieciaki już przywykły do stałych punktów dnia i dzięki temu jest nam łatwiej. Jednak nadal zdarzają się momenty, gdy dzieci snują się po domu i przeszkadzają bardziej niż zwykle. Jeśli mogę, robię sobie godzinną przerwę, żeby z nimi pograć w grę lub wyjść na spacer, a odrabiam zaległości wieczorem – wtedy mam spokój i mogę się w pełni skupić na zadaniu.
Koło ratunkowe - chwiloumilacz
Praca z dziećmi na pokładzie bywa wyczerpująca. Bywają chwile, gdy mam dość i potrzebuję czegoś, co pozwoli mi wrócić do równowagi (zanim wybuchnę). W biurze chodziłam na kawkę i wdawałam się w pogawędkę z kimś napotkanym w kuchni. W domu mam też swoje koła ratunkowe:
- włączam radio z ulubioną muzyką, wstaję od biurka i chwilę tańczę,
- dzwonię do koleżanki/kolegi/siostry (czasem trzeba porozmawiać z kimś dorosłym o czymś innym niż dzieci i praca),
- wyciągam z tajemnej szafki coś słodkiego, robię sobie dobrą kawkę i oddaję się marzeniom…
Komunikacja, empatia, wyrozumiałość
Gdy pracujemy zdalnie, każdy zamknięty w swoim domu, trudniej nam dostrzec, że ktoś z zespołu ma gorszy dzień. Nigdy nie wiemy, co dzieje się po drugiej stronie ekranu. Dlatego warto mówić otwarcie, co u nas i dlaczego możemy mieć problemy z koncentracją. Czasem wystarczy się pożalić.
Jednocześnie staram się być wyrozumiała dla innych. Nasi koledzy też mogą pracować w trudnych warunkach, gorzej się czuć, mieć chore dziecko w domu itp. Zanim więc wydasz wyrok, stwierdzisz, że ktoś cię ignoruje lub nie angażuje się wystarczająco mocno, zapytaj, jak się ma i czy wszystko ok.
A po pracy - relaks, rozwój, regeneracja
Nie samą pracą człowiek żyje. W wolnych chwilach czytam książki, oglądam filmy, gram z dziećmi w gry, a ostatnio zaczęłam tworzyć makramy. I nie zapominam o ruchu, bo sport wyzwala endorfiny, których brakuje, gdy za oknem jest szaro i zimno. Warto sprawdzić, co oferuje nasz pracodawca. Ja aktywnie korzystam z zajęć w ramach Be Healthy (polecam jogę w środy). Poza tym regularnie oglądam interesujące mnie webinaria.
Słowo na koniec
Bądźmy dla siebie wyrozumiali, rozmawiajmy i pozwólmy sobie na odrobinę pluszu od czasu do czasu - to naprawdę działa! :)